Powódź Nam nie grozi ;)
Wczoraj pisałam o sobotnim wypompowywaniu wody, a dziś powtórka z rozrywki
Pojechaliśmy na działkę aby spisać stan licznika i przy okazji zajrzeliśmy do zbiornika... A tam... tragedia zbiornik pełny!!!! Szok!!! Przez te 5 dni to nawet porządny deszcz nie padał, tylko raz jakiś przelotny kapuśniaczek... Pompa w ruch i do dzieła. Dzisiaj nie mieliśmy czasu żeby przy tym siedzieć, więc uruchomiliśmy pompe i pojechaliśmy pozałatwiać swoje sprawy. Odebraliśmy dzieci z przedszkola, zawieźliśmy je do domu i z powrotem na budowę. Jak zajechaliśmy po 6 godzinach to praktycznie pompa przy nas się wyłączyła (ma automatyczny wyłącznik). Jedyne sensowne rozwiązanie jakie przychodzi Nam do głowy, to to, że cała ta woda spływa z drenażu z całej działki. Coś w tym jest, bo na sąsiednich działkach były zmrożone kałuże, a u Nas ani jednej, choć w sobotę były. Grunt mamy gliniasty, więc woda nie ma dobrego przepływu..